wtorek, 8 października 2013

Najsłynniejsze pismo modowe na świecie - VOGUE (edycja brytyjska)



Każda kobieta kochająca modę zna to czasopismo. Każda czerpie z niego inspiracje, każda chciałaby mieć ubrania i dodatki tam przedstawiane. Pismo ma najlepszych projektantów, najlepsze zdjęcia, najpiękniejsze modelki. To ono kreuje trendy i wskazuje, co będzie modne w danym sezonie. Vogue, bo o nim oczywiście mowa, to najsłynniejsze, najważniejsze i najlepsze pismo o modzie.

Vogue to amerykańskie pismo, które jest skierowane do miłośniczek mody. Jest wydawany od końca XIX wieku. Mimo że dotyczy mody, można znaleźć w nim artykuły związane z innymi dziedzinami życia, takimi jak: architektura bądź sztuka. Redaktor naczelną pisma jest Anna Wintour. Vogue wydawany jest w 21 krajach. Ja postanowiłam przyjrzeć się edycji brytyjskiej. Mam dla Was dwa wydania - sierpniowe i to najważniejsze w roku - wrześniowe.


Wydanie sierpniowe z przepiękną Freją na okładce. A w numerze między innymi: początek nowego sezonu, a więc i lista zakupów, akcesoria, dlaczego nosimy to, co nosimy i wiele innych rzeczy. Po pierwszym zajrzeniu do pisma pierwsze moje wrażenie: czy są tu w ogóle jakieś teksty? Czy można tutaj coś przeczytać? Postanowiłam zatem przejrzeć pismo strona po stronie :) Co rzuciło mi się w oczy? Przepiękne, genialne reklamy największych domów mody. Zachwycił mnie Dior i Dolce&Gabbana, rozczarowało Chanel. Muszę jednak przyznać, że przeglądanie Vogue'a to niesamowita przyjemność. Najpiękniejsze zdjęcia, genialni fotografowie, śliczne i charakterystyczne modelki. W końcu okazało się, że w sierpniowym wydaniu odnajdę coś do czytania. W piśmie pojawił się raport z bostońskiego maratonu, podczas którego wybuchły bomby. Artykuł opowiada historię Sereny Nikkhah, która czekała na mecie na swojego narzeczonego i przeżyła koszmar. Opowiada ona o tragicznych wydarzeniach z pozycji świadka. Co więcej, w Vogue'u znalazłam coś dla kochających książki. Tekst pod tytułem Festiwal czytania proponował książki, po które warto sięgnąć na plaży. Są to książki przede wszystkim lekkie, które mają umilać spędzanie wakacyjnego czasu. W zestawieniu znalazła się książka jednej z moich ulubionych autorek - Philippy Gregory - Biała Królowa, którą, mam nadzieję, kiedyś przeczytam :)


Moje serce zdobył jednak inny tekst z sierpniowego wydania. I got you Babe stworzony w związku z narodzinami królewskiego dziecka. Artykuł składa się z opisanych zdjęć, które przedstawiają gwiazdy z dziećmi. Nie są to wyłącznie nowe zdjęcia, pojawiły się również fotografie zrobione kilka lat po wojnie, jak na przykład zdjęcie maleńkiej księżniczki Anny z 1950 roku. Pojawiły się również współczesne gwiazdy, jak Miranda Kerr czy Kate Moss. Zestawienie tych zdjęć robi niesamowite wrażenie. I choć gwiazdy różnią się strojami, fryzurą, makijażem, to jedno się nie zmienia - ogromne szczęście spowodowane pojawieniem się maleńkiego dziecka.



Mówi się o tym, że wrześniowe wydania pism modowych są najważniejsze - rozpoczynają sezon. I w przypadku Vogue'a widać to na pierwszy rzut oka. Pismo z września jest jakieś trzy razy grubsze od wcześniejszego wydania. I bardzo ciężkie! Jak łatwo się domyślić, reklam też jest więcej. Widać jednak, że w wydaniu wrześniowym zostały zamieszczone najlepsze zdjęcia reklamowe. Nic, tylko podziwiać. W tej edycji, jeśli chodzi o teksty, skupiono się przede wszystkim na najnowszych trendach, które będą królowały w nadchodzącym sezonie. I tutaj dobra wiadomość dla wielbicielek różu - w tym sezonie możemy nosić go do woli :) W wydaniu znalazł się również tekst o noszeniu naturalnych futer. Bo choć promowane na wybiegach, czy znajdą miejsce w garderobie zwykłych kobiet? Jest również kilka tekstów o postaciach, na które warto zwrócić uwagę, a więc - gwiazda z okładki Daria Werbowy, producent muzyczny Pharrell Williams, modelka Cara Delevingne (która w Vogue'u jest na co drugiej stronie, co mi niezbyt się podobało, jakby nie było innych modelek), a także mężczyzna renesansu Tom Ford. 

Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na dział, który znajduje się na końcu każdego wydania Vogue'a, a chodzi mi o VOGUE advertising feature, gdzie zamieszczane są ogłoszenia z różnych dziedzin. Przedstawiane są sylwetki początkujących projektantów, sklepy internetowe, w których można kupić świetne dodatki i akcesoria, miejsca, w których można odpocząć, dobrze zjeść czy też spędzić weekend. Znalazło się nawet miejsce dla cukierni i przepięknych fotografii tortów, które można w nich kupić. Mnie najbardziej urzekła Vogue's Wedding Wishlist, gdzie są ogłoszenia ślubnych fotografów, firm produkujących przepiękne ozdoby do włosów, zaproszenia na ślub, ogłoszenia cukierni i kwiaciarni. Ten dział jest niesamowity. To po pierwsze świetne miejsce, dzięki któremu nieznane firmy mogą się wybić, niewątpliwie takie ogłoszenie to dla nich ogromna szansa. A po drugie, to prawdziwa skarbnica inspiracji.


Tak, oczywiście w ogromnym skrócie, prezentuje się brytyjska edycja najważniejszego pisma o modzie. Na pewno niektórzy zarzucą jej, że jest pełna reklam i nie ma tam nic wartościowego. Dla mnie to pismo, które przede wszystkim zawiera mnóstwo inspiracji i pomysłów na to, jak się ubrać bądź w co zainwestować w tym sezonie. To nie jest tak, że musimy kupować ubrania wielkich marek, na które nas nie stać. Możemy się na tym wzorować i wyszukiwać podobne ubrania na przykład w sieciówkach. Ja uwielbiam oglądać Vogue'a, sprawia mi to niezwykłą przyjemność i mam nadzieję, że tata podczas kolejnego pobytu w Anglii znowu mi go kupi bądź ja sama się tam wybiorę:) A może doczekamy się wreszcie polskiej edycji? Chcielibyście?





2 komentarze :

  1. A ja Vogue'a nie lubię. Wydawać kilkadziesiąt złotych (jakby kupić w Polsce) na dwieście stron reklam i tylko kilka artykułów to nie dla mnie. Zresztą tak samo napisałaś: peeełno reklam. Ale np. brytyjskie Elle zupełnie nie przypomina edycji polskiej i wybija się znacznie na plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do kupowania w Polsce całkowicie się z Tobą zgadzam. Za numer płaci się około pięćdziesięciu złotych, a to już duża przesada. Ale jeśli ktoś jest za granicą i ma okazję, to czemu nie :) A co do Elle, to polskie mi się nie podoba, a brytyjskiego nie miałam okazji widzieć. Może następnym razem :)

      Usuń