wtorek, 4 lutego 2014

Najlepsza szkoła kantowania (recenzja "American Hustle")


Na ten film czekałam bardzo długo. W Stanach święci triumfy już od dawna, u nas pojawił się w kinach dopiero teraz. Przed ekrany przyciąga przede wszystkim genialna obsada, świetna historia i bardzo dobry reżyser. W dodatku zapowiada się, że sukces odniesie też na Oscarach. Po raz kolejny czwórka aktorów z jednego filmu, ponownie wyreżyserowanego przez Davida O'Russella, dostaje nominacje do tej najważniejszej nagrody. Sam film również jest nominowany, podobnie jak reżyser. Pewnie już wiecie o jaki film chodzi. To American Hustle.

Irving Rosenfeld ma sieć pralni, handluje również fałszywymi obrazami, pragnie jednak zająć się czymś, co przyniesie mu o wiele większe zyski. Wpada na pomysł biznesu i do jego realizacji zaprasza najbardziej intrygującą kobietę, jaką w życiu spotkał, Sydney Prosser. Oboje prowadzą firmę pośredniczącą w zapewnianiu kredytów ludziom, którzy są na skraju bankructwa. Na ich trop wpada jednak FBI ze swoim nadgorliwym agentem Richie'm DiMaso. Proponuje on dwójce oszustów pewien układ, który stanie się początkiem kolejnych czasami zabawnych, czasami niebezpiecznych zdarzeń.

Irving ma za zadanie wydać FBI czterech przestępców. W zamian za to on i Sydney będą mieli spokój. Z pierwszym oszustem idzie łatwo. Potem pojawiają się schody, bo Richie pragnie przyłapać na korupcji burmistrza miasta. Kiedy i z nim się udaje, agent bierze się za kongresmenów. Wkrótce gubi go to i sam wpada w ogromne kłopoty. Irving i Sydney nie zamierzają zostawić go w spokoju, a pomaga im w tym, choć nieudolnie, żona Irvinga, Rosalyn. 



Co mnie w tym filmie zauroczyło? Przede wszystkim gra Jennifer Lawrence, ale nie jestem w jej przypadku obiektywna. Bardzo lubię tę aktorkę i mocno jej kibicuję. Jest miła, sympatyczna i pełna wdzięku. Ciężką pracą tworzy wspaniałe kreacje. W American Hustle grała rolę drugoplanową i świetnie jej to wyszło, zresztą postać ta została stworzona specjalnie dla niej. Mam wrażenie, że Jennifer doskonale nadaje się do roli wariatek i kobiet niezrównoważonych psychicznie. Inni aktorzy także spisali się dobrze. Christian Bale do roli przytył 18 kilogramów! Niesamowicie wczuł się w rolę oszusta. Grał tak, jakby nim był od zawsze. Nie przepadam za tym aktorem, ale ta rola mu wyszła. Amy Adams, która grała wspólniczkę głównego aktora potwierdziła swoje doskonałe aktorstwo. W pewnym momencie miałam jednak wrażenie, że jej rola polega jedynie na pokazywaniu swojego piękna. Bradley Cooper natomiast znowu pokazał, jak świetnie tańczy. Jego rola była doskonałym tłem dla reszty aktorów. Zagrał poprawnie, ale nie tak spektakularnie jak w Poradniku pozytywnego myślenia


W filmie podobała mi się również muzyka, która jest genialna i wydawać by się mogło, że pochodzi z okresu przedstawionego w obrazie. Świetnie podkreśla komediowy charakter filmu. Co więcej, piękne kostiumy, biżuteria, fryzury - tutaj mówię o kobietach, bo niestety nie można tego odnieść do fryzury Irvinga :P Te wszystkie elementy składały się na niesamowity i jedyny w swoim rodzaju klimat filmu. I wydaje mi się, że właśnie dlatego ten obraz odnosi sukces. Pokazuje wydarzenia, które miały miejsce kilkadziesiąt lat temu, kiedy był zupełnie inny świat. Ludzie lubią wracać do tego, co było. Popatrzeć i powiedzieć rzeczywiście się tak ubierałam. To nie jest nudne, to coś zupełnie innego od tego, co możemy oglądać w kinach. Dlatego jest takie fajne.

Jeśli więc i Wy chcielibyście zobaczyć coś innego, bardzo dobry film, to polecam Wam ten obraz. Może nie zachwyca i nie powoduje efektu wow, ale ma w sobie coś, co śmieszy, co sprawia przyjemność i potrafi zauroczyć. 








Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony: weheartit.com



3 komentarze :

  1. Podobał mi się ten film, chociaż nie uważam, żeby zasłużył na Oscary (przynajmniej w głównych kategoriach). Wydaje się, że po prostu konkurencja jest zbyt silna w tym roku. Świetna muzyka i genialna Jennifer. No i dobre teksty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się bardzo podobał ten film, uważam, że jest naprawdę świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Największy przegrany wśród tegorocznych Oscarów i moim zdaniem słusznie. Film w sumie jest dość fajny, ciekawy z gwiazdorską obsadą ale w porównaniu z pozostałymi nominowanymi wypadał dość blado :)

    OdpowiedzUsuń