czwartek, 13 lutego 2014

Wróg publiczny numer 1 (recenzja spektaklu dyplomowego "Wróg ludu")


Do tego przedstawienia podchodziłam z dużym dystansem. Zobaczyłam opis i pomyślałam, że chyba będą nudy, a spektakl będzie poważny i niezbyt zrozumiały. Do tego było to przedstawienie dyplomowe studentów Studium aktorskiego. Kiedyś słyszałam, że te spektakle są najlepsze, ale sama nigdy na takim nie byłam, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Jednak już w pierwszej minucie zrozumiałam, jak bezpodstawne były moje obawy. Głośna muzyka, stroje rodem z Francji za czasów Ludwika XVI i ci niesamowici studenci, którzy nawiązywali kontakt z widownią. Wchodzą na scenę, witają się, wyśmiewają Klauna, który siedzi na widowni (Paweł Parczewski - grał główną rolę w przedstawieniu "Klaun") i zaczynają tańczyć do muzyki. A taniec powoduje uśmiech i śmiech na widowni.

Doktor Tomas Stockmann prowadzi badania działającego w mieście uzdrowiska. Pewnego dnia odkrywa, ku swojemu przerażeniu, że miejsce to nie leczy przyjeżdżających do niego ludzi, ale ich truje. Dzieje się tak, ponieważ kanalizacja została źle zaprojektowana i wykonana - należy więc stworzyć oczyszczalnię, która poprawi stan uzdrowiska. Początkowo, mieszkańcy, prasa i żona doktora są po jego stronie, wspierają go i jego działania. Jednak o całej sprawie dowiaduje się burmistrz Peter, brat Tomasa.

Burmistrz, po przemyśleniu całej sprawy, jest zdania, że wiadomość o skażeniu uzdrowiska nie będzie korzystna dla miasta. Mieszkańcy stracą na tym, że ludzie przestaną przyjeżdżać do ich miejscowości. Co więcej, Peter uświadamia mieszkańców, że cała inwestycja będzie ich bardzo dużo kosztowała i że budowa oczyszczalni może trwać nawet dwa lata. Wtedy właśnie mieszkańcy i dziennikarze obracają się przeciwko doktorowi. Staje się on publicznym wrogiem numer jeden. Mimo że jego postępowanie wpływa na jego rodzinę, nie przestaje on walczyć o swoje przekonania. 

Młodzi aktorzy - jeszcze nie do końca obyci ze sceną, jeszcze widać po nich tremę, a już tak pełni pomysłów i bardzo zdolni. Stworzyli widowisko, które bardzo dobrze się oglądało. Pierwsza scena zaciekawiła, wciągnęła w spektakl, chciało się go oglądać dalej. To było coś innego. Przejście od zabawy do poważnych tematów. Grę aktorską oceniam bardzo dobrze, choć nie wszyscy młodzi aktorzy sprostali wyzwaniu. Najlepiej poradził sobie Cezary Łepek w roli doktora i Dawid Dziarkowski - burmistrz. Nie dziwię się, że to właśnie im przypadły główne role w przedstawieniu. Najgorzej wypadła Natalia Samojlik, która grała żonę doktora. Nie mogę powiedzieć, że zagrała źle, po prostu odstawała poziomem od chłopaków. 

Aktorzy i twórcy spektaklu bardzo fajnie wykorzystali rekwizyty. Pomarańczowe napompowane krzesła, niby nic nadzwyczajnego, a robiły wrażenie. Aktorzy pokazali, że w dzisiejszym teatrze małym kosztem można zrobić coś naprawdę fajnego i wcale nie trzeba budować wielkich scen z efektownymi elementami. Bardzo podobała mi się scena, w której aktorzy zmieniali ubrania z tych dawnych na te współczesne. Wykazali się niesamowitą pomysłowością i również zręcznością, kiedy zdejmowali jedne bokserki a zakładali kolejne. Naprawdę świetnie im to wyszło. 


Wróćmy jeszcze do pierwszej sceny. W kontekście całego przedstawienia nie wiedziałam, co miała oznaczać. Z czasem pojawiło się kilka pomysłów. Czy chodziło o to, by skupić na sobie widownię i czymś śmiesznym, zabawnym zachęcić ludzi do oglądania przedstawienia? A może było to zaznaczenie, że aktorzy właśnie kończą edukację, nie mają doświadczenia i powinniśmy przymknąć oko na ich błędy? Do głowy przyszło mi jeszcze to, że chcieli pokazać, że sztuka, na podstawie której powstało przedstawienie pochodzi z zupełnie innych czasów, oni zaś przedstawią ją we współczesny sposób. Odpowiedzi jest kilka, która jest właściwa - nie wiem do dzisiaj. Ale cieszę się, że przedstawienie obejrzałam i mocno trzymam kciuki za młodych aktorów.

A co do tematu spektaklu - mam wrażenie, że spadł trochę na drugi plan. Bardziej interesowali mnie aktorzy i to, co robili niż to o czym mówili. Może było tak dlatego, że są jeszcze młodzi i niedoświadczeni, a ja nie byłam nigdy na przedstawieniu dyplomowym. Spróbuję jednak coś o tym temacie powiedzieć. Spektakl pokazuje, jak szybko z kogoś ważnego i wpływowego możesz stać się wrogiem ludu. Wydaje Ci się, że postępujesz właściwie, a potem obraca się to przeciwko Tobie. Czy wtedy mimo wszystko będziesz trzymał się swojego zdania, czy się poddasz? Doktor się nie poddał, walczył i przegrał. Przede wszystkim z władzą, z prasą, a nawet ze swoją rodziną. Został sam ze swoim problemem. Czy było warto? Na to pytanie każdy sam musiałby odpowiedzieć, kiedy w takiej sytuacji się znajdzie. 






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz