sobota, 16 sierpnia 2014

Bo to jest apetyt na życie (recenzja książki "Apetyt")


Do książek o jedzeniu podchodzę z dużą rezerwą. Zresztą już Wam o tym pisałam nie raz. W książkach są niesamowici kucharze, którzy gotują niesamowite jedzenie, aż człowiekowi ślinka cieknie. Jednak, kiedy dostałam propozycję zrecenzowania dla Was książki Apetyt, nie zastanawiałam się długo. I muszę przyznać, że nie jest to książka jedynie o jedzeniu. To książka o wielkiej miłości, podejmowaniu trudnych decyzji i o tym, że nawet po najgorszym dniu nie można się poddawać. A to wszystko w cieniu pięknych florenckich budynków i niezwykłych rzymskich budowli.

Nino jest młodym kucharzem, który nie boi się eksperymentować. Pochodzi jednak z rodziny rzeźników i ciężko jest mu wbić się do niedostępnego świata jedzenia. Z pomocą rodziny dostaje pracę jako szef kuchni w karczmie. Stamtąd dostaje się do kuchni największego człowieka we Florencji. Z jego kuchni trafia do Rzymu, gdzie gotuje dla jednego kardynała, potem dla kolejnego, aż dostaje zlecenie od samego Ojca Świętego. Patrząc na kolejne miejsca, gdzie Nino gotował, wydawać by się mogło, że jego kariera to pasmo sukcesów. Jednak w każdym miejscu, które opuszcza, spala za sobą wszystkie mosty. Zazwyczaj robi to, urządzając kontrowersyjne przyjęcie. Na przykład na przyjęcie z okazji ślubu przygotowuje jedynie czarne potrawy. Wciąż szuka swojego miejsca na świecie, bo choć ma pieniądze, sławę i uznanie, to brakuje mu jednego - Tessiny.

Nino wychowywał się z Tessiną. Razem się bawili, biegali po mieście, chodzili na najlepsze we Florencji flaczki. Wszystko wydawało im się proste i cudowne, dopóki Tessina nie została zmuszona do zaręczyn ze starym arystokratą. Potem doszło do ślubu, a gdy mąż Tessiny zmarł, poślubił ją jego syn, znany ze swego okrucieństwa. Nino próbował odzyskać Tessinę, gotował potrawy specjalnie dla niej, próbował ją odbić, a kiedy tylko usłyszał, że grozi jej niebezpieczeństwo, pojechał ją chronić. Czy jednak Tessina będzie należała wyłącznie do niego? Czy Nino odnajdzie swoje miejsce i pozna w końcu przepis na swoje ulubione flaczki?

Apetyt to książka z tej najwyższej półki. Napisana przepięknym, literackim językiem. Wyszukane słownictwo, które doskonale opisuje smaki, aromaty i wygląd potraw. Dzięki niemu zyskują one rzeczywistych kształtów. Aż masz ochotę wziąć kawałek i spróbować, właściwie to masz ochotę wziąć cały talerz tej pysznej potrawy i jeść bez opamiętania ;p Zaczęłam spisywać swoje refleksje od języka, bo uważam, że to największy atut tej książki. Dzisiaj taki język w powieściach jest rzadkością. Przynajmniej ja się z takimi rzadko spotykam. A tu - aż miło taki język poczytać, g
dzie dokoła jedynie wulgaryzmy, anglicyzmy i jakieś skróty. A co jeszcze znajduje się w tej książce?

Na pewno świetna historia. Ktoś mógłby powiedzieć, że książka o jedzeniu będzie nudna. Ale wcale tak nie jest. W pewnym momencie pomyślałam sobie nawet - gdzie się podziało jedzenie? Cały czas coś się działo. A to uczta, a to spiski, a to miłosne spotkanie. Nie sposób było się nudzić. Mnie w tej książce urzekły także przepięknie rysowane miejskie krajobrazy. Florencja, Asyż i Rzym. Każde z tych miast zostało malowniczo opisane. Można było zobaczyć te wszystkie budynki i poczuć zapach przygotowywanych tam potraw. 

Jeśli będziecie mieli możliwość, sięgnijcie po Apetyt. To naprawdę doba i warta uwagi książka. A ja marzę o tym, by w końcu spróbować tych wszystkich słynnych włoskich potraw!





Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak (uwielbiam <3). Nie wpłynęło to na moją opinię o tej książce. 




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz