wtorek, 19 marca 2013

I niech los wam sprzyja (recenzja "Igrzysk śmierci")



Znacie to uczucie, kiedy czytacie książkę, dochodzi już druga w nocy, a Wam nie chce się spać i tak bardzo chcecie się dowiedzieć, co będzie dalej? A to uczucie, kiedy tak bardzo wciągnęła Was książka i nawet praca magisterska przestaje mieć znaczenie? A takie uczucie, kiedy zaczytacie się tak, że to nie głód, a inna osoba przypomina Wam, że warto byłoby coś zjeść? Ja znam. Mnie to uczucie dopadło w ostatni weekend, kiedy zaczęłam czytać Igrzyska śmierci.

Książka opowiada historię szesnastoletniej Katniss. Dziewczyna mieszka wraz z mamą i siostrą Prim w Dwunastym Dystrykcie, który jest najbiedniejszą częścią Panem. Kilkadziesiąt lat temu, wszystkie dystrykty zbuntowały się przeciwko stolicy - Kapitolowi. Bunt jednak został stłumiony i aby nie doszło do niego w przyszłości, władze organizują co roku Głodowe Igrzyska. Każdy dystrykt wystawia chłopaka i dziewczynę, by Ci zmierzyli się z innymi na arenie. Wygrywa ten, kto ostatni zostanie przy życiu.

Katniss poznajemy w dniu, w którym w Dwunastym Dystrykcie odbywa się losowanie trybutów. Nieszczęśliwie zostaje wybrana Prim, dla której są to pierwsze wybory. Katniss, która nie chce pozwolić, by jej siostrze stało się coś złego, zgłasza się na ochotnika. Jej partnerem z dystryktu zostaje Peeta Mellark. Oboje wyruszają na szkolenie, które ma ich przygotować do startu w Igrzyskach. Wspólnie z ekipą, która się nimi zajmuje, wymyślają plan, który ma doprowadzić do wygranej - mają udawać parę nieszczęśliwie zakochanych.

Igrzyska się rozpoczynają. Już pierwszego dnia ginie mnóstwo osób. A my obserwujemy, jak pozostali przy życiu bohaterowie zmagają się z trudami zawodów. Widzimy, jak Katniss walczy z oparzeniami, jak Peeta zawiera porozumienie z najsilniejszymi trybutami. Przyglądamy się, jak w końcu tych dwoje się odnajduje i, dzięki zmianie zasad Igrzysk, walczy o zwycięstwo. A co więcej, kibicujemy im, bo przecież chcemy, by byli razem, oni tak do siebie pasują i poznali się w tak tragicznych okolicznościach. Mimo że Katniss cały czas zapewnia, że nic ich nie łączy, czujemy, że rodzi się w niej prawdziwe uczucie do Peety. Bo że on ją kocha, jest wiadome już od początku. Cały czas więc wierzymy, że uda im się pokonać trudności i będą szczęśliwi.

Pewnie powiecie, że łatwo przewidzieć, co się wydarzy. A że oboje wygrają, przecież muszą przeżyć. A już na pewno się w sobie zakochają. Być może, tego Wam nie powiem. Mogę jedynie zdradzić, że zakończenie książki jest tylko w połowie szczęśliwe. Wydarza się coś, co sprawia, że Peeta i Katniss, mimo zakończenia Igrzysk, nadal są w niebezpieczeństwie.

Zawsze uważałam, że największą wartością książki jest siła, z jaką wciąga nas w swój świat. A siła Igrzysk śmierci jest ogromna. Kiedy już zaczęłam czytać, nie mogłam się od niej oderwać. Miałam wrażenie, że jestem tam z nimi i razem z nimi przeżywam to wszystko. Wydawało się to takie prawdziwe. Może i nie jest to najlepsza literatura, napisana pięknym językiem. Ale czy to jest w książkach najważniejsze? Czy nie chodzi o to, by zabierały nas w inny świat? By sprawiały, że zapominamy o tym, co nas smuci, złości? Myślę, że to jest ważne, nie wiem czy nie najważniejsze. Ale w Igrzyskach jest coś więcej niż tylko wciągająca historia. W Panem jest pełno kłamstwa, nienawiści, ludzie się nie lubią, nie pomagają sobie. Świat pokazany w Igrzyskach śmierci niesamowicie przypomina ten dzisiejszy. Ale książka pokazuje też, że można z tym walczyć. I choć będzie ciężko, kiedyś może się udać. Najważniejsze, by nie zapominać, kim się jest i na przekór wszystkiemu uśmiechać się, pomagać innym, troszczyć się i być życzliwym.

Na zakończenie, chciałabym bardzo polecić Wam Igrzyska śmierci. Jeśli szukacie czegoś, co skutecznie odciągnie Was od  pisania pracy magisterskiej, odrabiania lekcji, wychodzenia z domu czy nawet spania, to czytanie tej książki sprawdza się świetnie. A teraz musicie wybaczyć, ale na mojej półce znajduje się już druga część i nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać! 





 


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz