piątek, 3 stycznia 2014

Każdemu należy się szacunek i dobre słowo (recenzja filmu "Kamerdyner")


Film, o którym mówi się, że jest wart Oscarów. Niesamowita obsada, niepowtarzalna historia. Obraz, który dotyka problemu segregacji rasowej w XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Powstało pewnie wiele filmów, które mówią o tym, jak traktowano czarnych ludzi. Ten obraz jednak zwraca uwagę, wywołuje emocje i skłania do przemyśleń. Jeśli chcecie poznać historię czarnego kamerdynera, który służył ośmiu amerykańskim prezydentom, i zobaczyć jego życie na tle historycznych wydarzeń, wybierzcie się do kina na Kamerdynera

Cecil Gaines to czarnoskóry chłopiec, który wychowuje się na plantacji bawełny. Pracuje tam z rodzicami. Po zabójstwie jego ojca i chorobie psychicznej matki Cecil postanawia stamtąd uciec. Szczęście początkowo mu nie sprzyja. Chodzi głodny, zmarznięty i przemoczony. W końcu decyduje się na kradzież jedzenia. Nakrywa go człowiek, który mu pomaga i daje pracę w hotelu, stamtąd trafia do ekskluzywnego baru, gdzie zauważa go szef służby w Białym Domu. 

Cecil zostaje kamerdynerem za czasów prezydenta Eisenhowera. Przysłuchuje się wielu rozmowom na najwyższym szczeblu, poznaje innych czarnych służących, z którymi nawiązuje przyjaźnie. Jest szczęśliwy, choć sytuacja w jego domu się nie układa. Zaniedbuje żonę, kłóci się ze starszym synem, który walczy o prawa czarnych w organizacji Czarne Pantery. Cecil nie pochwala tego i boi się o syna. Sam jednak wielokrotnie prosi swojego szefa o podwyżkę, chce zarabiać tyle co biali pracownicy. Kamerdyner służy Kennedy'emu, Johnsonowi, Nixonowi i Reaganowi. Przez żonę tego ostatniego zostaje zaproszony na uroczyste przyjęcie jako gość. Wtedy też po raz pierwszy zabiera żonę do Białego Domu. 

Kamerdyner jest oparty na prawdziwej historii. Dzięki temu prawdopodobnie zyskuje na znaczeniu. Kiedy dowiedziałam się, że opowiada o życiu kamerdynera, który tyle lat spędził w Białym Domu, pomyślałam sobie, że to musi być super film. I rzeczywiście tak było, choć muszę przyznać, że twórcy nie ustrzegli się popełnienia drobnych błędów. 

Największym atutem filmu jest obsada. Rolę Cecila zagrał Forest Whitaker, czyli czwarty czarnoskóry aktor z Oscarem. Wcześniej nie oglądałam filmów z jego udziałem, teraz zwróciłam uwagę na jego świetną grę. Żonę Cecila zagrała Oprah Winfrey (tak, tak!). I poradziła sobie doskonale. Trochę się obawiałam jej występu, choć ma niesamowitą osobowość i talent. Ale o jej grze nie mogę powiedzieć nic złego. Niektórzy nawet twierdzą, że Oprah może mieć szansę na Oscara, ja jednak nie jestem do tego przekonana. Ale zobaczymy :) Nie chcę pisać o wszystkich aktorach, ale zwrócę uwagę jeszcze na Lenny'ego Krawitza. Ostatnio widziałam go w Igrzyskach Śmierci i tam zrobił na mnie duże wrażenie. Byłam ciekawa, jak wypadnie w Kamerdynerze. I choć grał rolę drugoplanową (był kamerdynerem w Białym Domu) to nie mogłam oderwać od niego wzroku, kiedy pojawiał się na ekranie. Nie lubię oglądać z nim wywiadów, bo cały czas ma ciemne okulary, ale w filmach jest naprawdę świetny. Dodam jeszcze, że w filmie pojawili się: Cuba Gooding Jr., Robin Williams, Alan Rickman, Jane Fonda i Mariah Carey. 



To teraz troszkę o minusach filmu. Uważam, że wiele scen było w nim zbędnych, na przykład śmierć żony Cecila. Nie było to potrzebne, a jedynie przedłużało film i powodowało w niektórych momentach znudzenie. Ponadto, jak były pokazywane rządy kolejnych prezydentów, cały czas zastanawiałam się, kiedy w końcu któryś zrobi coś dla czarnych obywateli. I tak czekałam i czekałam w napięciu, niestety się nie doczekałam. Koniec końców, nie zostało to pokazane. Jeśli ktoś nie zna historii, nie dowie się się z filmu, który prezydent zezwolił na udział czarnych osób w wyborach i który dał im pełnię praw obywatelskich. Jedynie w pewnej scenie było w jednym zdaniu powiedziane, że prezydent Johnson rozszerzył prawa czarnych, ale nic więcej.

Kamerdyner to film potrzebny. Wszystkim. Szczególnie tym, którzy nadal odczuwają potrzebę istnienia segregacji rasowej. A wiadomo, że tacy ludzie gdzieś tam pewnie są. Zobaczyć tam można, co czarni przeżywali, jak byli obrażani i opluwani, jak na nich napadano i podpalano autobusy, którymi jechali. Warto zobaczyć ten obraz, by zrozumieć, że do czegoś takiego nie można dopuścić ponownie i że każdemu człowiekowi należy się szacunek i miłe słowo. Wtedy wszystkim nam będzie się lepiej żyło na tym świecie. Bo nie ważne jest to, jaki ktoś ma kolor skóry, ale jakim jest człowiekiem. 




Zdjęcia: materiały prasowe


Kto odgadnie, którzy prezydenci przedstawieni są na dwóch ostatnich zdjęciach? :)





6 komentarzy :

  1. O, miałam się na ten film wybrać! Dobrze, że mi o tym przypomniałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. John F. Kennedy i Ronald Reagan :)
    W nagrodę dla mnie, zapraszam do śledzenia mojego bloga :)
    http://paniebartoszewski.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielką przyjemnością :) Zwłaszcza, że widzę w notkach dużo filmów :)

      Usuń
  3. tyle ostatnio mi różni znajomi gderają o rasistach, czarnych i segregacji rasowej w historii, że temat mi sie trochę przejadł. Odkładam jednak na listę "do obejżenia" innym razem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście popularny temat, ale myślę, że lepiej żeby się o tym mówiło, niż ten temat przemilczało :)

      Usuń