Całą historię poznajemy z jego perspektywy. W 1981 rok na świat przychodzi Mateusz. Na początku, wydaje się, że wszystko jest z nim w porządku. Jednak z czasem rodzice
zauważają, że synek nie rozwija się prawidłowo. Lekarze są zgodni - Mateusz cierpi na porażenie mózgowe - jest rośliną i nigdy nie będzie normalny. Rodzice nie chcą się z
tym pogodzić i zabierają chłopca do domu. Rozmawiają z nim, ćwiczą
chodzenie, wierzą, że kiedyś będą mogli się z nim porozumiewać. Jednak Mateusz rośnie i
powoli staje się nastolatkiem. Pewnego dnia, chcąc dostać się na
parapet, z którego ogląda podwórko, Mateusz przewraca się na mamę.
Mama trafia do szpitala, a Mateusz do specjalnego
ośrodka dla chorych umysłowo. Nikt nie wie, że z jego umysłem jest w wszystko w porządku, że wszystko rozumie i słucha. Chłopak ma nadzieję, że zostanie stamtąd zabrany, kiedy mama
wyzdrowieje. Nic takiego się nie dzieje. Czuje się samotny, zaniedbany i
niezrozumiany. Ma w ośrodku różnych kolegów, koleżanki, opiekunów i
opiekunki, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nikt nie zagrzewa miejsca na dłużej. Pewnego dnia Mateusz zauważa Jolę, która ma skoroszyt z wpiętymi stronami. Na stronach były namalowane znaki. Kobieta z ich pomocą starała porozumieć się z dziewczyną na wózku. Mateusz dostrzegł dla siebie szansę. Szansę na rozmowę, porozumiewanie się, na w miarę normalne życie.
Napisałam Wam we wstępnie, że książka mnie nie zachwyciła. Wydaje mi się, że mam takie odczucia, bo nie polubiłam głównego bohatera. Po pierwsze, za dużo patrzył się w cycki - czego nawet nie próbował ukrywać. Chował się pod łóżkiem, kiedy jego brat uprawiał seks z kolejnymi dziewczynami i wyskakiwał w najmniej odpowiednim momencie. Poza tym był bardzo niemiły i bezczelny. Ktoś mi powie, że spotkała go w życiu krzywda, że jest bardzo chory i takie zachowanie można wybaczyć, że on ma prawo do takiego postępowania. Otóż mi się wydaje, że nie. Z drugiej strony ktoś może uważać to za zabawne, jak on się zachowywał. Chowanie pod łóżkiem i ocenianie cycków - może nie jestem normalna, ale mnie to nie bawiło. Oczywiście, czułam współczucie i z całego serca chciałam, żeby udało mu się skontaktować ze światem. Bardzo mu kibicowałam i przez całą książkę czekałam, aż to się stanie.
Sam tekst czytało się dobrze. Nie wciągnął mnie jakoś wybitnie, ale nie był też najgorszy. Najbardziej podobały mi się fragmenty, w których narrator mówił, co wydarzyło się danego dnia na przestrzeni lat, a potem odnosił to do siebie - co tego dnia stało się z nim lub z jego rodziną. Bardzo interesujący zabieg, zachęcający do czytania i urozmaicający cały tekst.
Książka o chorym Mateuszu powstała w oparciu o prawdziwe wydarzenia. Bardzo się cieszę, że medycyna poszła tak do przodu, że teraz taka sytuacja pewnie nie miałaby miejsca. Osoby z chorobą Mateusza mogą kontaktować się ze światem za pomocą książek z obrazkami. Mogą rozmawiać, mówić, na co mają ochotę i czego nie chcą robić. To dla nich wielka szansa na całkiem dobre życie. Książka Chce się żyć miała pokazać, że nawet taka osoba jak Mateusz ma w sobie ogromne pragnienie życia. Z całą pewnością pokazała, jakie problemy mają ludzie chorzy na porażenie mózgowe, co przeżywają rodzice i rodzeństwo oraz co myśli chora osoba, która nie może skontaktować się ze światem. Pozwoliło nam to docenić to, że możemy rozmawiać i wyrażać w ten sposób swoje uczucia, docenić to, że nasi bliscy są zdrowi. Mną jednak książka nie wstrząsnęła i nie do końca jestem przekonana, że Mateusz lubił życie.
Nie martwcie się, w Olsztynie nie ma śniegu :) Zdjęcia były robione dawno temu. |
Film rzekomo bardzo dobry, ale już w wielu przypadkach coś takiego słyszałem, a potem podczas seansu przecierałem ze zdziwienia oczy. Chyba po prostu nie lubię polskiego kina ;-) A książka, cóż, niekoniecznie mnie kręci, na pewno nie kupię, chyba że na wyprzedaży :-)
OdpowiedzUsuńMarta, dzisiejsza recenzja mnie rozbawiła i jesteś wspaniałą pisarką recenzji, kibicuje Twojemu blogowi od kiedy powstał! :) - Monika St
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i wsparcie! Ale co Cię tak rozbawiło? :)
Usuń