wtorek, 22 lipca 2014

W Rzymie najlepiej (recenzja filmu "Rzymskie wakacje")



Nie wiem, czy już Wam o tym wspominałam, ale uwielbiam Audrey Hepburn i filmy z jej udziałem. Kiedy więc w weekend trafiłam w telewizji na Rzymskie wakacje, po prostu musiałam je obejrzeć. Nie wiem, który to był już raz, ale ten film chyba nigdy mi się nie znudzi. Przepiękny Rzym, urocza Audrey, przystojny Gregory Peck i cudowna historia. Czy to film idealny? 

Księżniczka Anna podróżuje po Europie. Jest zmęczona, znudzona i ma dość dworskich obowiązków. Kiedy trafia do Rzymu, postanawia uciec służbie, by poznać normalność, by zobaczyć, jak smakuje życie "na wolności". Na swojej drodze spotyka dziennikarza Joe Bradleya. Ona nie wie, że on jest dziennikarzem, on wie, że ona jest księżniczką. Anna razem z nim zwiedza miasto. Pije szampana w przydrożnej kawiarni, pali swojego pierwszego papierosa, idzie na tańce, a nawet odwiedza fryzjera i ścina swoje piękne, długie włosy. To razem z nim ucieka przed strażą królewską i to u niego w domu bierze kąpiel. To właśnie Joe odwozi Annę do pałacu i to on całuje ją na do widzenia. 





Film jest cudowny. Ma w sobie to, czego brakuje współczesnym produkcjom. Dla mnie to prostota, umiejętność przekazywania emocji, niezwykły czar i urok. Film jest czarno-biały i choć wiem, że jest to spowodowane poziomem techniki w tamtych czasach, to uważam, że dzięki temu film ma swój charakter. Aktorzy zagrali fenomenalnie. Audrey była niesamowitą aktorką i do roli księżniczki pasowała idealnie. Zresztą za tą rolę otrzymała trzy najważniejsze nagrody filmowe - Oscara, Złoty Glob i BAFTĘ. Gregory Peck to dla mnie doskonałe tło dla Audrey. Świetnie wcielił się w dziennikarza, który chce wykorzystać nieświadomą niczego księżniczkę. Co jeszcze zauroczyło mnie w tym filmie? Stroje Audrey! Piękne suknie, ale nie tylko. Bo ubrania, w których biegała po Rzymie, tak klasyczne i ponadczasowe, były naprawdę świetne i doskonale komponowały się z miastem. Pomyślicie pewnie, że jestem mało krytyczna. Jest jedna rzecz, która mi się niezbyt podoba i jest to zakończenie. Dla mnie, niepoprawnej romantyczki, księżniczka i dziennikarz powinni żyć długo i szczęśliwie. Tymczasem Anna wraca do pałacu. Co to ma być? Prawdopodobnie jednak, gdyby zakończenie było takie, jak sobie obmyśliłam, film straciłby swój urok.

Serdecznie polecam Wam ten film. Jeśli trafi Wam się wolne popołudnie, to Rzymskie wakacje są doskonałym wyborem właśnie na letnie dni. Ja zawsze wracam do niego z radością i za każdym razem marzę o swoim wyjeździe do Rzymu, co mam nadzieję kiedyś się spełni :)







Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony weheartit.com



1 komentarz :